Tytuł: "Pani McGinty nie żyje"
Autor: Agatha Christie
Gatunek: thriller/sensacja/kryminał
Ilość stron: 244
Owszem, owszem – postanowiłam iść za ciosem i po udanej lekturze „Morderstwo w Orient Expressie” zabrałam się bez większego zastanowienia, ot tak za „Pani McGiny nie żyje” i szczerze powiem, że nie żałuję, ale…
Zacznijmy może najpierw od krótkiego opisu tej jakże zawikłanej fabuły. A zatem nasz drogi Herkules Poirot przebywa obecnie na emeryturze i chcąc nie chcąc ma zbyt dużo wolnego czasu, który znowu przysparza mu problemów, bo pojęcia nie ma jak go wykorzystać, czuje się znudzony. Cieszyłoby go niezmiernie w tejże sytuacji gdyby mógł zająć się jakąś ciekawą sprawą. Jak na zawołanie zjawia się u niego policjant Spencer, który służbę swą pełni w niewielkiej miejscowości. Otóż policjanta, który składa wizytę detektywowi trapi pewne zmartwienie. Bowiem ma on swoje dosyć osobliwe wątpliwości, co do mężczyzny, którego ostatnio podczas śledztwa skazał na śmierć… za zabicie pewnej niebudzącej żadnych kontrowersji starszej pani. Motyw? Niewielka sumka pieniędzy, w dodatku całe morderstwo wygląda dosyć nieciekawie i wykonane zostało lekko mówiąc zgoła nieudolne. Tak samo zastanawiające jest to, że wszystko wygląda dosyć prosto i wszystko wskazuje od samego początku na konkretnego sprawce. Wniosek? – zbyt prosto! Zabójca, którym rzekomo jest pan Bentley – osoba bardzo spokojna wręcz można by go określić jako niezdarę i (w małej miejscowości) dziwaka zdaje się w ogóle nie pasować do statusu, jaki mu przypięto – mordercy.
Wrażliwy monsieur Spencer prosi, więc Herkulesa, by jako osoba całkowicie wolna, bez służby przyjrzała się bardziej wnikliwie tej sprawie. Kto wie? Może zdolny detektyw odkryje coś, czego tamten drugi nie zauważył?
Jak to zwykle bywa detektywa na trop doprowadził bardzo niewinny element – buteleczka atramentu, którą niedawno kupowała pani McGinty. Wraz z nią udaje się Herkulesowi odkryć coraz to nowsze i bardziej komplikujące całą sprawę fakty. Po długich poszukiwaniach prawdziwego zabójcy (a czasu, bowiem było niewiele, bo pan Bentley czekał już tylko na ostateczną decyzje sądu), którym towarzyszyło wiele ciekawych sytuacji Poirotowi udaje się rozwiązać sprawę i zarazem uchronić biednego Jamesa Bentleya od śmierci.
Nie powiem, żeby akcja była cholernie wciągająca. Zdarzały się zwłaszcza na początku nieco nudne momenty, jednak im dalej czytamy tym coraz bardziej jesteśmy zaciekawieni, kto zabił tę biedną (?) panią McGinty. Zapewne Cristie ma wiele, wiele lepszych kryminałów w swym dorobku i ten nie jest jednym z jej najlepszych, mimo to lekturę uważam, za udaną i polecam.
Czytałam, i rzeczywiście książka nie należy moim zdaniem do tych najlepszych od Pani Christie. Zdecydowanie polecam Ci "I nie było już nikogo" :) Pozdrawiam/ w-rytmie-ksiazki
OdpowiedzUsuńKoniecznie dopisuje do listy.
UsuńPozdrawiam! :)
Uwielbiam Agathę Christie :)
OdpowiedzUsuńJa również uważam, że jej książki są naprawdę świetne, chociaż po takie prawdziwe kryminały sięgam od czasu do czasu. :)
UsuńTej książki jeszcze nie czytałam. Koniecznie muszę ją mieć! ;)
OdpowiedzUsuńMuszę odświeżyć sobie twórczość pani Agaty, już dawno czytałam jej książki.
OdpowiedzUsuńA mówiłam już, że macie piękny szablon?
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam, bo lubię krymminały ; )
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://ksiazkowo-recenzjowo.blogspot.com/